Problem mszyc w zbożach ozimych i przenoszonego przez nie wirusa żółtej karłowatości jęczmienia do tej pory był znany przede wszystkim plantatorom, którzy uprawiają właśnie tę roślinę. W ostatnich latach – wraz z zachodzącymi zmianami klimatycznymi, których efektem jest m.in. utrzymywanie się stosunkowo wysokich temperatur w okresie jesiennym – zagrożenie zaczęło występować również w pszenicy ozimej. Co warto wiedzieć o tej chorobie i sposobach jej zwalczania?
Mszyce są bardzo liczną rodziną owadów, do której należy ok. 5 000 gatunków, a aż 70 z nich to szkodniki występujące w zbożach. Jeśli chodzi o polskie realia, największe zagrożenie stanowi mszyca czeremchowo-zbożowa (Rhopalosiphum padi), mszyca zbożowa (Sitobion avenae) i mszyca różano-zbożowa (Metopolophium dirhodum), przy czym gatunkiem najczęściej zasiedlającym ten typ upraw jest mszyca czeremchowo-zbożowa. Obecność takich szkodników na plantacji wiąże się z negatywnymi konsekwencjami dwojakiego rodzaju. Szkodliwość bezpośrednia polega na uszkadzaniu przez nie roślin i pozbawianiu ich składników pokarmowych, co powoduje zahamowanie wzrostu, więdnięcie oraz usychanie zbóż. Nie można zapominać o pośredniej szkodliwości mszyc, czyli o zdolności do przenoszenia na rośliny chorób wirusowych – przede wszystkim żółtej karłowatości jęczmienia (barley yellow dwarf virus, BYDV). Jej głównym wektorem, czyli nosicielem, jest właśnie mszyca czeremchowo-zbożowa, która jesienią dokonuje nalotów na plantacje zbóż ozimych. Nakłuwając liście, owady przenoszą wirusa na rośliny. Jak wynika z obserwacji, liczebność jesiennej populacji tzw. mszyc infekcyjnych w danym roku jest większa, jeżeli latem utrzymywały się dość wysokie temperatury.
BYDV – typowy problem jęczmienia ozimego
Do tej pory żółta karłowatość jęczmienia kojarzona była przede wszystkim z tą rośliną uprawną i stanowiła poważny problem. Na porażonej jesienią plantacji przeważnie nie widać od razu objawów infekcji, chyba że do nalotów dochodzi bardzo wcześnie. Dopiero wiosną, gdy rusza wegetacja, okazuje się, że zdrowe rośliny prawidłowo wznawiają proces wzrostu, a porażone nie rozwijają się i karłowacieją. Charakterystyczne dla tej choroby jest żółknięcie liści – zazwyczaj od czubka liścia wzdłuż nerwów, w kierunku kącika. Finalnie na zainfekowanej plantacji nie dochodzi do wykłaszania pewnej liczby roślin, co przekłada się na duże straty w plonie.
– Oczywiście trzeba obserwować plantację oraz korzystać z sygnalizacji nalotów, żeby kontrolować potencjalne ryzyko. Natomiast jedyna metoda walki z wirusem żółtej karłowatości jęczmienia to wyeliminowanie jego nosicieli, czyli mszyc – podkreśla Marcin Bystroński, Manager ds. upraw rolnych w INNVIGO. – Kiedy jesień jest długa i ciepła, może dojść nawet do kilku nalotów tych szkodników na pola. Zagrożenie dotyczy zwłaszcza jęczmienia, który został wysiany we wcześniejszych terminach. Jeden zabieg insektycydowy jest po prostu obowiązkowy, a jeśli utrzymują się wysokie jak na tę porę roku temperatury, to trzeba wykonać dwa albo nawet trzy zabiegi. Biorąc pod uwagę przebieg pogody z ostatnich kilku lat, można się spodziewać, że również tegoroczna jesień będzie taka.
Rolnicy często decydują się na zastosowanie do zwalczania mszycy popularnych i relatywnie niedrogich substancji aktywnych z grupy pyretroidów. Trzeba jednak pamiętać o właściwościach bazujących na nich preparatów, które działają na szkodniki kontaktowo i żołądkowo. Zatem na skutek wykonanego zabiegu zwalczone zostaną tylko te osobniki, które bezpośrednio zetkną się z cieczą oprysku. Natomiast mszyce niestety bytują często również pod liśćmi czy w ich kącikach, gdzie ciecz robocza po prostu nie dociera. Dodatkowym utrudnieniem, jeśli chodzi o stosowanie pyretroidów do zwalczania mszyc, jest coraz bardziej powszechna odporność tych szkodników na insektycydy z tej grupy.
Alert dla pszenicy – zagrożenie jest realne
Warunki pogodowe, które występują ostatnimi laty w okresie jesiennym, a także zwiększanie się populacji mszyc przenoszących wówczas wirusa żółtej karłowatości jęczmienia sprawiają, że problem coraz częściej dotyczy także pszenicy ozimej. Zjawisko to jest już traktowane jako poważne zagrożenie w tej uprawie. Na wielu plantacjach, gdzie jesienią nie wykonano odpowiednich zabiegów, wiosną odnotowywane są znaczne braki w obsadzie roślin, ich skarłowacenie, żółknięcie liści (niekiedy mogą one przybierać też czerwonawy kolor), a w końcu obniżenie plonów.
W perspektywie najbliższych kilku lat tendencje te prawdopodobnie będą utrzymywać się, a nawet narastać, dlatego jesienne zwalczanie mszycy czeremchowo-zbożowej w pszenicy ozimej zapewne stanie się wkrótce koniecznością. Także w przypadku tej uprawy obserwowana jest prawidłowość, że ryzyko porażenia wirusowego wzrasta na wcześniej obsianych plantacjach – przy czym wczesny siew coraz częściej jest traktowany jako bardziej korzystna opcja. Nie powinno się zapominać również o ochronie tych pól, na których siewy prowadzone są w późniejszych terminach. Jeżeli jeszcze w listopadzie występują stosunkowo wysokie temperatury, co również zdarzało się w poprzednich sezonach, także tam może dochodzić do nalotów mszyc.
Jesienne zwalczanie mszyc. Jeśli nie pyretroidy, to co?
– Zabezpieczanie zbóż ozimych wyłącznie pyretroidami w praktyce nie zawsze jest skuteczne, dlatego warto sięgnąć po rozwiązanie bardziej zaawansowane technologicznie, które ma znacznie lepszą efektywność. Do najskuteczniejszych substancji insektycydowych na rynku należy pirymikarb, związek z grupy karbaminianów. To typowy aficyd, wyspecjalizowany w zwalczaniu owadów z rodziny mszyc – mówi Marcin Bystroński. – Pirymikarb działa na szkodniki nie tylko kontaktowo i żołądkowo, ale także gazowo. Dzięki temu nawet te mszyce, które przebywają pod liśćmi czy w ich kącikach, gdzie ciecz robocza nie dociera, zostaną wyeliminowane.
Jednym z dostępnych na rynku preparatów zawierających pirymikarb jest Riposta 500 WG firmy INNVIGO.