Sytuacja geopolityczna i ekonomiczna, w jakiej Polska znalazła się w związku z wojną w Ukrainie, jest niepokojąca. Rolnicy, podobnie jak przedsiębiorcy z innych sektorów gospodarki, martwią się wzrostem cen energii, paliw i towarów, a także problemami z dostępnością produktów niezbędnych do prowadzenia działalności. Jakie są wyzwania i perspektywy dla branży rolnej w najbliższym czasie? Czy są sposoby, aby zminimalizować skutki nieuchronnych podwyżek cen i utrzymać dochodowość swojej produkcji?
Ostatnie tygodnie przyniosły wiele zmian – zarówno jeśli chodzi o międzynarodową sytuację polityczną, jak i gospodarczą. W ostatnim kwartale 2021 roku, a potem w pierwszych miesiącach 2022 ceny energii i paliw zauważalnie rosły, co oczywiście przekładało się na wyższe koszty towarów i usług, również tych wykorzystywanych w rolnictwie.
Wiosna pod znakiem podwyżek cen
– Ceny większości płodów rolnych, w tym pszenicy i rzepaku, są wysokie i nadal rosną, wręcz biją rekordy na giełdach. Oczywiście jest to spowodowane w dużej mierze trwającą w Ukrainie wojną. Trzeba pamiętać, że Ukraina i Rosja są ważnymi eksporterami zbóż, a Ukraina to także dość duży eksporter rzepaku. Obecna sytuacja na pewno będzie miała wpływ na międzynarodowy handel tymi produktami, a to poskutkuje coraz wyższymi cenami – informuje Marcin Kanownik, Menedżer ds. upraw rolniczych w firmie INNVIGO. Obserwowane już wcześniej tendencje pogłębiły się, gdy Rosja rozpoczęła wojnę z Ukrainą. Władze tego kraju, zwanego spichlerzem Europy, poinformowały, że do końca roku wstrzymują eksport zbóż, cukru, soli i mięsa. Natomiast eksport z Rosji stanie się dużo trudniejszy ze względu na nakładane na nią sankcje. Przełoży się to na sytuację na wszystkich rynkach, natomiast negatywne skutki najbardziej odczują kraje rozwijające się, uzależnione w bardzo dużym stopniu od importu żywności.
Kolejnym niepokojącym zjawiskiem ekonomicznym są rosnące ceny gazu, prądu oraz paliw. Przekładają się one na wyższe koszty produkcji, logistyki i transportu, a finalnie na ceny towarów. Wśród produktów, które w ciągu ostatnich miesięcy drastycznie podrożały, są niestety nawozy azotowe – obecnie kosztują one przynajmniej dwukrotnie więcej, a niektóre są droższe nawet o 400% niż przed rokiem. Wielu plantatorów kupowało je z myślą o kolejnym sezonie już w czerwcu ubiegłego roku, ponieważ zazwyczaj o takiej porze ceny są dość korzystne. Jak się okazuje, była to bardzo dobra i opłacalna decyzja. Obecnie ceny nawozów są bardzo wysokie, a zarazem wirtualne, ponieważ producenci co prawda publikują nowe cenniki, ale nie gwarantują dostępności towarów.Czy środki ochrony roślin podrożeją?
Inflacja w Polsce wynosiła w styczniu 9,2% – najwięcej od listopada 2020 roku – i wszystko wskazuje na to, że ze względu na podwyżki cen żywności i energii, a także na sytuację w Ukrainie nadal będzie rosnąć. Bez wątpienia przełoży się to na rynek środków ochrony roślin, na którym przez ostatnie kilkanaście lat raczej utrzymywała się tendencja do obniżania cen. Duże znaczenie mają coraz wyższe kursy walut, ponieważ większość surowców i komponentów produkowana jest w strefie euro lub dolara. To jednak nie wszystko: – Dodatkowym czynnikiem, mogącym powodować wzrost cen chemii rolniczej, jest większe zapotrzebowanie na poszczególne substancje aktywne. To skutek wycofania sprawdzonych, dotychczas dostępnych substancji. Rolnicy, którzy w poprzednich latach kupowali produkty oparte np. o popularny tiofanat metylu, w tym sezonie będą musieli wybrać inne fungicydy, co może przełożyć się na ich okresowe niedobory u dystrybutorów. Ze względu na swoją specyfikę nawet międzynarodowe koncerny mogą mieć problemy z dostępnością asortymentu, logistyką i dostawami – przestrzega Marcin Kanownik. – Jednak naszym zdaniem środki ochrony roślin nie powinny podrożeć tak drastycznie jak nawozy, chociaż prawdopodobny jest kilku- czy kilkunastoprocentowy wzrost cen.
Co prawda ceny gazu nie mają tak dużego przełożenia na koszty produkcji środków ochrony roślin jak w przypadku nawozów azotowych, jednak jest wiele innych składowych, które wpływają na ten segment rynku. Rosnące ceny ropy czy rzepaku (a w konsekwencji oleju rzepakowego) podwyższą ceny części środków ochrony roślin, do produkcji których używane są oleje pochodzenia mineralnego lub organicznego. Drożeją też plastikowe i kartonowe opakowania, a trzeba pamiętać, że w przypadku środków ochrony roślin muszą być stosowane opakowania plastikowe wyższej klasy, których produkcja jest znacznie bardziej kosztowna. Dla dystrybutorów, którzy sprowadzają swój asortyment z innych krajów, kolejnym wydatkiem jest spedycja – np. w przypadku kontenerów w transporcie transatlantyckim w ciągu roku odnotowano nawet dziesięciokrotny wzrost cen.
Co dalej z ochroną polskich upraw?
Czy to wszystko oznacza, że w rozpoczynającym się właśnie sezonie polscy rolnicy mogą spodziewać się problemów nie tylko spowodowanych wysokimi kosztami, ale także mniejszą dostępnością środków ochrony roślin? Jakie są perspektywy na najbliższe miesiące? Czy rozwiązaniem w tej trudnej sytuacji może być korzystanie z oferty krajowych przedsiębiorstw? – INNVIGO jest polską firmą, nasza produkcja odbywa się w fabrykach w Polsce, na Węgrzech, jak również w krajach Europy Zachodniej. Na szczęście ze znaczym wyprzedzeniem rozpoczęliśmy procesy produkcyjne, dlatego wiele naszych środków jest gotowych lub niebawem opuści fabryki. Dzięki temu zapewniamy polskim rolnikom bardzo szeroką paletę preparatów na nowy sezon. Co ważne, są one dostępne już teraz – uspokaja Krzysztof Golec, Prezes Zarządu INNVIGO. – Ewentualne korekty cen mogą wynikać z czynników, na które nie mamy wpływu. Biorąc pod uwagę okoliczności, nawet eksperci nie są w stanie precyzyjnie określić, co wydarzy się w najbliższym okresie na płaszczyźnie ekonomicznej. Zatem właśnie teraz jest odpowiedni moment, żeby zarówno sklepy, jak i rolnicy zaopatrywali się w niezbędne środki ochrony roślin i zabezpieczyli potrzeby na ten sezon.– W związku z obecną sytuacją chciałbym podkreślić, że jesteśmy polskim producentem, który sprzedaje swoje preparaty przede wszystkim w Polsce, ale działamy też na wielu rynkach zagranicznych. Posiadamy rejestracje i prowadzimy sprzedaż również w Ukrainie, natomiast nie mamy żadnych kontaktów handlowych w Rosji i – w przeciwieństwie do niektórych koncernów – nie sprzedajemy tam naszych środków ochrony roślin – dodaje Krzysztof Golec.