W ciągu ostatnich 6 lat eksport wołowiny rósł w średnim tempie 6,2% rocznie. Jednak cały czas eksport tego mięsa jest bardzo mocno skoncentrowany na rynku unijnym. W 2013 r. do UE trafiało 90% wywozu mięsa wołowego z naszego kraju. W 2015 r. wyniósł prawie tyle samo – 87%. – Państwa UE są dla naszych firm naturalnym kierunkiem i z pewnością pozostaną najważniejszym odbiorcą polskiej wołowiny. Hodowcy i eksporterzy powinni jednak zwrócić uwagę również na inne regiony świata. Poza Starym Kontynentem rodzą się bowiem wielkie szanse i ciekawe możliwości – wskazuje Grzegorz Rykaczewski, analityk sektora rolno-spożywczego Banku Zachodniego WBK.
Dobry czas dla polskiej wołowiny
Obecnie perspektywa wyjścia na rynki pozaeuropejskie może być szczególnie atrakcyjna ze względu na wahania podaży na świecie. Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa szacuje, że czołowi producenci wołowiny, jak Brazylia, Argentyna, Australia, Nowa Zelandia czy Rosja dostarczą na rynki mniej surowca. – W Brazylii znacząco wzrosły koszty pasz, a popyt na rynku krajowym pozostaje na niskim poziomie. W konsekwencji, tegoroczna produkcja w tym kraju będzie nieznacznie niższa. Z kolei w Argentynie spadek produkcji związany jest z wykorzystaniem dużej części cieląt oraz krów do powiększania stad krajowych. W Australii, po trzech latach niewystarczającej ilości opadów, poprawiły się warunki atmosferyczne, co zachęciło rolników do rozwoju produkcji, ale wysoki poziom ubojów krów w poprzednich dwóch latach i tak będzie skutkował tendencją spadkową w pogłowiu bydła. Podobna sytuacja obserwowana jest w Nowej Zelandii – komentuje Grzegorz Rykaczewski.
Spadek podaży ze strony największych producentów otwiera nowe możliwości dla polskiej wołowiny, która może wypełnić powstałą lukę. Jednocześnie przybywa potencjalnych odbiorców. W tym roku na wwóz polskiego mięsa wołowego na swoje rynki wydały władze Egiptu, Maroko, Algierii oraz Arabii Saudyjskiej. Drzwi dla polskiej wołowiny szerzej uchyliła też Turcja, dopuszczając do sprzedaży produkcję z trzech kolejnych polskich zakładów produkcyjnych. – Potencjał rynków Bliskiego Wschodu, w tym zarówno krajów arabskich, jak i Izraela oraz regionu Afryki Północnej, jest ogromny. Trzeba pamiętać, że możliwość wzrostu eksportu na te rynki jest w dużej mierze uzależniona od spełniania restrykcyjnych warunków, w tym także zasad uboju rytualnego. Nawet jeśli nie jest to proste, to na pewno jest bardzo opłacalne – zauważa Rykaczewski.
Wołowina jest w cenie
Do zwiększania produkcji i eksportu wołowiny mogą skłonić hodowców także utrzymujące się na wysokim poziomie ceny mięsa wołowego. Od początku roku średnia cena skupu żywca kształtuje się nieco powyżej 6 zł/kg. Natomiast indeks cen wołowiny FAO od początku roku nie spadł poniżej 184 pkt., a od kwietnia do września utrzymuje się na poziomie co najmniej 190 pkt. (ceny 2000-2004 = 100 pkt.). Opłacalności produkcji mięsa wołowego sprzyjają także niskie ceny mleka i zbóż. – Polska wołowina nadal utrzymuję mocną konkurencyjność cenową. Przykładowo cena 100-kilogramowej tuszy wołowej z Polski jest przeciętnie o ok. 50 euro niższa od średniej ceny w UE-28. Na starcie możemy więc dać lepszą ofertę cenową niż nasza unijna konkurencja, z którą eksporterzy muszą rywalizować na wspólnym, jak i pozostałych rynkach – komentuje Grzegorz Rykaczewski.– Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki sprzyjające obecnie eksportowi mięsa wołowego, sądzę, że w tym roku możemy spodziewać się wolumenu sprzedaży zagranicznej na poziomie 375-390 tys. ton. – dodaje Rykaczewski.